Duża nieobecność, wiem. Przepraszam za nią.
To chyba dlatego, że szkoła się zaczęła. Tak raczej tak.
Mimo natłoku zajęć z przyjemnością tu wracam by opowiedzieć Wam o kolejnych podróżach i przepisach na nowe, pyszne ciasta.
Seria z Izraela jeszcze się nie skończyła (obiecuję, że w weekend wstawię kolejne zdjęcia z mojej podróży), ale postanowiłam że dziś pokażę Wam coś dawno obiecanego.
W jeden z wrześniowych weekendów wybraliśmy się z najcudowniejszą ekipą pod Słońcem nad Zalew Sulejowski.
Brzmi niepozornie, ale było magicznie!
Przerobiliśmy dosłownie każdy typ pogody, trochę popływaliśmy, zjedliśmy sernik o konsystencji ptasiego mleczka, a co najważniejsze wykorzystałam całkowicie możliwy limit śmiechu.
dzielni żeglarze z funkcją wędkowania.
prywatna fundacja dobrego melanżu.
W kolejnym poście poznacie przepis na noweulubionepyszne ciasto, a niedługo wracamy znów do Izraela.
Do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz